Zwiedzających było całkiem sporo, jednak najbardziej można to było odczuć w pobliżu Pałacu. Im dalej w Park tym mniej ludzi. Ponieważ byliśmy z wózkiem, naszą wycieczkę ograniczyliśmy do Mostu Rzymskiego z jednej strony (dalej na wysepce jest gorsza nawierzchnia, choć piękne stare drzewa), z drugiej strony doszliśmy do samego końca parku tj do ruin XVII-wiecznej... przekonajcie się sami :) Ładne wtedy budowali... ;)
Wybierając się na wycieczkę po Parku Wilanowskim można dodatkowo ściągnąć pomocne przy zwiedzaniu aplikacje, np. sugerowaną Wilanów Guide, nam jednak dużo bardziej przypadła do gustu aplikacja Parkowy Detektyw. Dzieciaki szalały z telefonem w dłoni. Ich widok zapewne kojarzył się niektórym z modnym ostatnio poszukiwaniem pokemonów. Młodzież jednak oddała się tropieniu owadów, ptaków oraz poszukiwaniom roślinek. Te ostatnie były o tyle fascynujące, że dodatkowo można było poznać oryginalne przepisy np. tatarak w cukrze, który kojarzył mi się z cukiernią znajdującą się niedaleko przedszkola, do którego chodziłam, a konkretnie z różowym ciastkiem, którego nazwy w przeciwieństwie do smaku już nie pamiętam... Tak na marginesie, szkoda że w zimowej edycji warszawiaka Walczak nie brał udziału, jest wszakże rodzinną firmą działającą już od ponad 50 lat i dojazd również jest dogodny. Cukiernia mieści się tuż przy stacji metro Racławicka...
Na zakończenie naszej ponad 3 godzinnej wycieczki odwiedziliśmy jeszcze Królewski Tabór, gdzie grupa rekonstruktorska prezentuje XVII-wieczne uzbrojenie. Można przymierzyć hełmy, sprawdzić czym różnią się pałasz od karabeli oraz dowiedzieć się do czego husarz używał młotka. Dla naszych dzieci arcyciekawe okazało się wykuwanie sztylecika. Byli gotowi spędzić kolejne trzy godziny przy miechu kowalskim śledząc żmudny proces formowania nożyka. Niestety najmłodszy członek wyprawy nie miał na to ochoty i musieliśmy zarządzić odwrót do auta ku rozżaleniu starszych dzieci...