Już prawie koniec sierpnia. Na komputerze czeka mnóstwo relacji z naszych wycieczek do muzeów. A ja mam doła. Nawet nie wiem, czy ktoś czyta te moje wynurzenia poza Najbliższymi oczywiście. No cóż, zobowiązanie podjęłam,a jak naucza św. Ignacy z Loyoli, w okresie trudności podjętych zobowiązań się nie zmienia... Miłej lektury życzę.
Zamek Królewski w Warszawie
Tym razem obyło się bez deptania służbowych telefonów oraz innych wpadek. Miłe Panie kustoszki wpuszczały nas wszędzie tam, gdzie powinniśmy wejść, aby rozwiązać zagadki.
Niewypałem okazała się zaś wystawa czasowa Sacrum Poloniea, która mieści się w jednym kącie zamkowych piwnic i liczy sobie jakieś siedem eksponatów. Fakt, że pięknie opisanych w przewodniku wystawy. Smutnego wrażenia nie jest w stanie zatrzeć nawet niezwykle profesjonalnie i ciekawe opowiadanie o eksponatach. W Muzeum Archeologicznym w Warszawie tych eksponatów jest więcej, więc jeśli ktoś odczuwa niedosyt, to tam jest właściwe miejsce, aby zaspokoić głód.
Jeszcze jedno "szkoda" na zakończenie. Szkoda, że na Zamku Królewskim nie ma takich dodatkowych zadań dotyczących zbiorów prezentowanych na ekspozycjach stałych i czasowych, jak jest to np. w Muzeum Powstania Warszawskiego lub w Muzeum Narodowym. Czas o tym pomyśleć, aby zwiedzanie poza miłymi wrażeniami estetycznymi także ubogacało.